Stańczyki Stańczyki
569
BLOG

Jaka herezja taki Luter

Stańczyki Stańczyki Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Historia zawsze powtarza się pod postacią swojej własnej karykatury. Kiedy w 1517 roku augustianin Marcin Luter zniszczył drzwi kościoła zamkowego w Wittenberdze przybijając do nich swoje 95 tez – to był to konkret. Różnie dziś oceniany w zależności od tego, czy oceniający jest w zgodzie z Rzymem czy też reprezentuje tzw. „braci odłączonych”, ale co do konkretu wszyscy są zgodni. Luter wymyślił nową nieprawomyślną interpretację Pisma Świętego i pozmieniał wedle własnego widzimisię dogmaty. Na swój sposób był rzeczowy i merytoryczny. No i przeciwników Luter miał nie byle jakich – papież Leon X, arcybiskup Magdeburga, biskup Brandenburgii – to nie były świszczypały bleblające o niczym a tęgie łby, ludzie wykształceni i wielcy teologowie.

Tymczasem dzisiaj…

Bohaterem mediów i postępowców stał się ksiądz pederasta przyznający się publicznie do tego, że złamał dobrowolnie złożone śluby, ma w głębokim poważaniu nauczanie Kościoła, w dupie (choć to może nieodpowiednie słowo) posiada celibat, do którego sam bez żadnego przymusu się zobowiązał i tak dalej, i w ten deseń. Krótko mówiąc krzywoprzysięzca robiący z gęby cholewę stał się niemalże herosem broniącym uciśnionych i prześladowanych. Prometeusz, Jazon i Herkules w jednym. Aż chciałoby się napisać, że jaki papież tacy heretycy, ale to nie w tym tkwi sedno. Luter zszedł na drogę herezji bo nie podobały mu się kościelne reguły, sposób zarządzania i inne konkrety, z którymi polemizował i które zwalczał. Dopiero później zdobył zwolenników, którzy przyjęli jego nauki i doprowadzili do rozłamu w Kościele zwanego reformacją. Tymczasem ks. Charamsa rzucił wyzwanie Kościołowi mając za plecami tłum i pewność, że jego brednie zostaną poparte przez ogromne rzesze wrogów Kościoła. Luter nie zbuntował się dla poklasku ale z głębokiego przekonania o słuszności swoich poczynań, nasz współczesny „reformator” zrobił to z czystego wyrachowania, licząc na medialny sukces i rozgłos przeliczający się na konkretne profity. No i jeszcze jedno – Luter najpierw swoje tezy wysłał do przełożonego zakonnego, biskupów i papieża a dopiero potem ogłosił je publicznie, Charamsa od razu zrobił publiczny cyrk. Ten pierwszy miał jaja, zdawał sobie doskonale sprawę, że naraża się na poważne konsekwencje, które nie koniecznie mogły się ograniczyć do suspensy i ekskomuniki. Ksiądz Krzysztof Charamsa to zwyczajny tchórz, który szczeka tylko dlatego, że wie, że żaden z jego przełożonych nie ma ani kija ani chęci by obić mu gnaty.

Z powyższego wynikają następujące wnioski:

Po pierwsze dożyliśmy takich czasów, że nikt nawet porządnej herezji nie umie wymyślić, ludzie chełpią się żałosnymi demonstracjami własnych słabości, które to pokazy szumnie nazywają niezależnością myślenia i kontestacją. Po drugie ksiądz Charamsa jest zwyczajnym tchórzem, mimo szumnych zapewnień o odważnym coming-out. Nie ma odwagi przyznać się, że jest zwyczajnym krzywoprzysięzcą i człowiekiem, który nie umie panować nad swoimi słabościami. Zamiast tego, schowany za złudnie bezpieczną zasłoną poklasku środowisk tak zwanych postępowych oskarżą Kościół o prześladowanie. Dlaczego jest prześladowany? Bo Kościół wymaga zachowania reguł, które on, mimo ich znajomości zlekceważył i odrzucił. Cóż to za odwaga?  Po trzecie tchórzami są przełożeni księdza, ktrzy wolą złudny doczesny święty spokój niż ratowanie duszy upadłego kapłana i swoich własnych. Wszak przez brak właściwej reakcji stają się współwinni…

Monika Nowak & Alexander Degrejt

Jaką herezja taki Luter

 

Stańczyki
O mnie Stańczyki

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo